z tym CO2?
Przedruk artykułu z zablokowanego przez wyszukiwarki, a który znajduje się na portalu: nczas.com
Ciało każdego z nas zbudowane jest ze związków organicznych, prawie jedna piąta masy naszego ciała to atomy węgla. Węgiel, z którego zbudowane jest nasze ciało, trafił do nas z pokarmem pochodzenia roślinnego lub zwierzęcego. W związku z tym, że zwierzęta jadły rośliny lub inne zwierzęta, na początku tego łańcucha jest węgiel pochodzący z tkanek roślin.
Skąd jednak węgiel w tkankach roślinnych? Otóż z fotosyntezy, czyli procesu wytwarzania związków organicznych z materii nieorganicznej zachodzącego w komórkach zawierających chlorofil.
woda + CO2 (dwutlenek węgla) + energia świetlna => cukier + O2 (tlen).
W związku z powyższym węgiel jako budulec związków organicznych w naszych ciałach oraz ciałach wszystkich zwierząt i roślin pochodzi z CO2. Śmiało możemy więc nazwać dwutlenek węgla gazem, dzięki któremu istnieje życie na Ziemi.
Ciągle słyszymy o „globalnym ociepleniu”, „nadciągającej katastrofie klimatycznej”. Klimatyści krzyczą o konieczności redukcji emisji CO2, narzucając nam pod tym pretekstem coraz wyższe obciążenia fiskalne oraz nakładając kolejne ograniczenia naszej wolności. Robiąc z CO2 głównego wroga ludzkości i natury, twierdzą, że wskutek jego emisji spowodowanej spalaniem kopalnych węglowodorów stężenie CO2 w atmosferze Ziemi podnosi się w „katastrofalnym” tempie (1-2 ppm rocznie), co ma prowadzić do apokalipsy globalnego ocieplenia.
Obecne średnie stężenie CO2 w atmosferze ziemskiej wynosi około 400 ppm (parts per million), czyli 0,04 proc. Czy to dużo, czy mało? Warto sprawdzić, jak kształtowało się stężenie CO2 w atmosferze na przestrzeni historii Ziemi. W czasach prehistorycznych, ok. 500 mln lat temu, kiedy na naszej planecie rozwijało i różnicowało się życie, stężenie CO2 w atmosferze wynosiło ponad 5000 ppm, czyli kilkanaście razy więcej niż obecnie. Natomiast najniższe notowane stężenie CO2 w atmosferze ziemskiej wystąpiło bardzo niedawno, czyli około 14 tys. lat temu, podczas ostatniego (do tej pory) zlodowacenia, kiedy poziom stężenia CO2 w atmosferze Ziemi spadł do ok. 180 ppm. (to bardzo ważna liczba, warto ją zapamiętać).
Jaki wpływ ma stężenie CO2 w atmosferze na proces fotosyntezy?
To zagadnienie zostało dość gruntownie przebadane i sprawdzone w produkcji ogrodniczej w szklarniach, w których atmosfera jest zamknięta, wydzielona i kontrolowana. Zawartość CO2 w atmosferze szklarni jest jednym z głównych czynników wpływających na wzrost i kondycję roślin. Optymalne stężenie CO2 dla większości gatunków roślin to 1000-1200 ppm.
Przy takim stężeniu CO2 rośliny rosną szybciej, są większe i bujniejsze oraz bardziej odporne na choroby i pasożyty, szybciej kwitną, w mniejszym stopniu zrzucają kwiaty i zawiązki, dają wcześniejsze i większe plony o wyższej jakości. Badania potwierdziły, że zwiększenie stężenia CO2 o 300 ppm zwiększa wzrost roślin średnio o 46 proc. Natomiast badania zjawiska transpiracji, czyli otwierania aparatów szparkowych liści roślin, aby wchłonąć CO2 i wydalić tlen oraz parę wodną, wykazały, że przy wyższym – optymalnym – stężeniu CO2, aparaty szparkowe roślin są otwarte krócej, przez co rośliny tracą mniej wody, dzięki czemu gleba zachowuje wilgoć, a rośliny są w stanie rosnąć w warunkach ubogich w wodę czy na terenach suchych. CO2 to najważniejszy nawóz dla roślin, zawartość węgla w roślinnej masie suchej to 45 proc., a tlenu 42 proc., podczas gdy kolejnego azotu jedynie 1,5 proc. Przy optymalnym stężeniu CO2 fotosyntezujące rośliny zajmujące 400 m2 uprawy są w stanie wchłonąć 1 kg CO2 na godzinę. Te liczby dają poczucie ogromu zapotrzebowania roślin na CO2 w skali globu.
Ta sama zależność działa w drugą stronę: zmniejszanie stężenia CO2 w atmosferze powoduje hamowanie procesu fotosyntezy, zwolnienie tempa wzrostu oraz osłabienie kondycji roślin. Przy stężeniu 250 ppm większość roślin przestaje rosnąć, natomiast kluczowe jest stężenie CO2 w atmosferze na poziomie ok. 150 ppm – tak zwana granica śmierci – poniżej której duża część gatunków roślin nie jest w stanie przeprowadzać fotosyntezy i obumiera.
Przypominając przytoczone wcześniej dane, należy więc stwierdzić, że 14 tys. lat temu nastąpiło historyczne minimum stężenia CO2 w atmosferze ziemskiej, osiągając ok. 180 ppm. Stężenie CO2 było wtedy jedynie o 30 ppm (0,003 proc.) powyżej granicy śmierci – prawdziwej katastrofy klimatycznej, kiedy rozpoczęłoby się masowe wymieranie większości gatunków flory – a w następstwie fauny – zasiedlających Ziemię.
Jeżeli przy stężeniu CO2 w atmosferze na poziomie 1000-1200 ppm większość roślin rośnie i czuje się najlepiej, to należy zadać pytanie, jakie zjawisko przystosowało rośliny do takich warunków. Odpowiedź wydaje się oczywista – proces ewolucji. Z tego punktu widzenia obecne stężenie CO2 na poziomie 400 ppm jawi się stężeniem niskim i nienaturalnym, natomiast stężenie na poziomie 1000-1200 ppm naturalnym i optymalnym. Tę tezę wzmacnia fakt, że średnie stężenie CO2 w atmosferze w całej historii Ziemi to ponad 2600 ppm.
Wydobywany dzisiaj węgiel został pobrany jako CO2 z atmosfery ziemskiej w procesie fotosyntezy drzew, które następnie obumierały, a ich szczątki gromadziły się na rozległych bagnach węglowych okresu karbonu. Natomiast źródłem gazu ziemnego są szczątki glonów, które gromadziły się na dnie mórz ordowiku i dewonu. Glony te wykorzystywały fotosyntezę zasilaną energią słoneczną do gromadzenia węgla, obniżając stężenie CO2 w atmosferze poniżej optymalnego. Dzisiejsze ich spalanie i oddawanie do atmosfery CO2 „turbodoładowującego” wzrost współcześnie żyjących roślin możemy traktować jako OZE (odnawialne źródło energii) przywracające optimum stężenia CO2 w atmosferze.
Załóżmy, że idąc śladem klimatystów, poprzemy ich pretensje, aby ludzkość „sterowała klimatem”, kontrolując poziom CO2 w atmosferze Ziemi, jednak uznamy, że należy dążyć do osiągnięcia stężenia optymalnego dla roślin – powiedzmy: 1200 ppm, czyli trzy razy wyższego niż obecne.
Naturalną konsekwencją przywrócenia optymalnego stężenia CO2 w atmosferze byłoby zwiększenie plonowania upraw żywnościowych, ich wyższa wydajność bez konieczności używania większych ilości nawozów sztucznych czy pestycydów. Większe bezpieczeństwo żywnościowe, szczególnie w suchych rejonach świata oraz zmniejszenie sumarycznych obszarów upraw koniecznych do wyżywienia ludzkości, przez co nastąpiłoby zwiększenie obszarów dostępnych dla naturalnej, dzikiej flory.
Przypomnijmy jednak tezę: „Na skutek spalania kopalnych węglowodorów następuje wzrost stężenia CO2 w atmosferze Ziemi o 1 do 2 ppm rocznie”, czyli średnio ok. 1,5 ppm rocznie.
Ile lat potrzebowałaby ludzkość, aby spalaniem węglowodorów na obecnym poziomie podnieść stężenie CO2 z obecnych 400 ppm do 1200 ppm, czyli o 800 ppm? Wydaje się że 800 : 1,5 = 533 lata. Jednak ta odpowiedź jest błędna, ponieważ zwiększenie stężenia CO2 powoduje przyspieszenie fotosyntezy, szybszy wzrost roślin, ich ekspansję na nowe tereny, zwiększenie biomasy, a przez to zwiększenie popytu roślin na CO2, który będzie w coraz mniejszym stopniu zaspokajany przez stałą podaż CO2 na obecnym poziomie, wskutek czego okres ten się wydłuży, np. do 1000 lub więcej lat. Jeżeli już wcześniej nie nastąpi punkt równowagi popytu z podażą CO2, od którego stężenie CO2 w atmosferze przestanie wzrastać.
Rodzi się pytanie: czy na Ziemi dostępne są źródła kopalnych węglowodorów, które pozwalałyby na ich wydobywanie i spalanie w obecnym tempie przez kolejne 500 czy 1000 lat?
W tym miejscu klimatyści zakrzykną: „No tak, ale przecież CO2 ma właściwości gazu cieplarnianego! Ociepla klimat, co spowoduje apokalipsę globalnego ocieplenia!”. Jednak według najnowszych badań, co do wyników których istnieje konsensus z obu stron debaty klimatycznej, efekt cieplarniany związany z obecnością CO2 w atmosferze jest skorelowany ze wzrostem stężenia CO2 jedynie na poziomie logarytmicznym, więc przy podnoszeniu stężenia CO2 w kierunku optimum nie możemy – niestety – liczyć na zauważalne ocieplenie klimatu.
Jako humanista napisałem „niestety”, ponieważ wiele osób na świecie cierpi i umiera na skutek ekstremalnych temperatur. Jednak ponad dziesięciokrotnie więcej osób umiera z powodu ekstremalnego zimna niż z powodu ekstremalnego ciepła.
Jakie są konsekwencje walki z emisją CO2?
W latach 2000-2020, poprzez tzw. Politykę Klimatyczną mającą na celu zmniejszenie emisji CO2, Zachód (UE plus Wielka Brytania, Stany Zjednoczone, Kanada i Japonia) był w stanie zredukować swoją proporcję emisji CO2 z 45 proc. globalnej emisji w 2000 r. do 25 proc. w 2020 r. Ceną za to było przeniesienie wzrostu PKB i emisji CO2 do Chin oraz przeniesienie bezpieczeństwa energetycznego do Rosji – co zaowocowało tym, iż w tym samym okresie emisje CO2 w Chinach wzrosły z 14 proc. globalnej emisji do 31 proc., prowadząc do wzrostu całkowitej światowej emisji CO2 o 39 proc. Poprzez wspomniane działania Zachód równocześnie sfinansował napaść Rosji na Ukrainę.
W zeznaniu przed Komisją Energii i Handlu Izby Reprezentantów USA w 2021 r. Mark Mills z Instytutu Manhattan oszacował, że zastąpienie każdej jednostki energii z węglowodorów energią z OZE będzie skutkowało koniecznością wydobycia średnio od 5 do 10 razy więcej kopalin niż jej produkcja z węglowodorów. Mills zwrócił również uwagę na dominację firm chińskich w produkcji i przetwarzaniu pierwiastków ziem rzadkich, niezbędnych do produkcji OZE, i przewidział, że prawie cały wzrost ich wydobycia nastąpi na wrażliwych, bioróżnorodnych obszarach dzikiej przyrody, powodując ich destrukcję.
Surrealistycznej ironii „walce o (zimny) klimat” dodaje fakt, iż szczęśliwie żyjemy w okresie interglacjału, czyli cieplejszego okresu w dziejach planety, pomiędzy kolejnymi ochłodzeniami klimatu i zlodowaceniami pokrywającymi lodowcem między innymi kontynent Europejski, w trakcie których istnienie cywilizacji w Europie byłoby wykluczone.
Obecnie na terenie Europy Zachodniej możemy obserwować grupy rozemocjonowanych aktywistów klimatycznych, którzy raz za razem w proteście przeciw emisji CO2 blokują drogi, przyklejając się do asfaltu, wierząc że w ten sposób ratują Ziemię przed apokalipsą globalnego ocieplenia. Czy tobie, Czytelniku, też się to z czymś kojarzy?
Sekta, etapy jej działania
- Doktryna – fałszywa idea
Najczęściej wykorzystuje niewiedzę i braki intelektualne, polega na objawionej „prawdzie” dającej proste, autorytarne odpowiedzi na trudne i złożone problemy. Wywiera mocne wrażenie poprzez pozory naukowości oraz oparcie na oddalonych i nieuchwytnych autorytetach. Posługuje się groźbą apokalipsy lub kataklizmu, który ma niebawem nastąpić. Nawołuje do „ratowania Świata” przez przyłączenie się do sekty i realizacje jej celów. Doktryna sekty często podszywa się pod tradycyjne, prawdziwe wartości, proponując fałszywe, uproszczone rozwiązania. Oferuje złudne ciepło, harmonię i poczucie bezpieczeństwa, w zamian narzucając wyznaczony przez sektę cel życiowy.
- Pozyskiwanie i indoktrynacja członków sekty
Wykorzystywana jest technika psychomanipulacji. Następuje destrukcja dotychczasowego sposobu postrzegania świata i stylu życia, oddzielenie od dotychczasowych grup przynależności (np. rodziny). Demontaż systemów wartości i kategorii postrzegania świata, pozbawienie prywatności, wszechobecna kontrola. Ma to doprowadzić człowieka do momentu, w którym zwątpi w prawdziwość własnej wizji świata. Celem tych działań jest zastąpienie dotychczasowego światopoglądu nowym modelem zachowań i nowym, narzuconym przez sektę sposobem myślenia oraz odczuwania, przyjęciem jej systemu wartości i przekonań, co ma spowodować bezwarunkową gotowość do poświęcenia się dla celów sekty.
- Eksploatacja członków sekty i przejmowanie ich majątków
Członkowie podporządkowani sekcie są przez nią bezlitośnie eksploatowani, najczęściej stopniowo przejmowane są przez sektę ich majątki.
- Destrukcja i zbiorowe samobójstwo
Sekta jest bezproduktywna ekonomicznie; czerpiąc korzyści z eksploatacji wyznawców, stopniowo doprowadza ich do nędzy. Równocześnie następują napięcia wewnątrz sekty, ponieważ kolejne – wieszczone przez liderów sekty – „końce świata” – nie następują. Postępuje wewnętrzny rozpad, którego częstym epilogiem jest zbiorowe samobójstwo.
W ostatnich tygodniach, 21 czerwca 2023 r., miał nastąpić kolejny „koniec świata” zapowiedziany przez klimatyczną wieszczkę, p. Gretę Thunberg. Równocześnie przywódcy UE wprowadzają w życie kolejny system opodatkowania obywateli UE – ETS 2, który już niebawem pod egidą walki z emisją CO2 zdemoluje życie zwykłych ludzi.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz